A to nie na tym polega rozwiązywanie zadań na SPOJu, żeby to samemu wymyślić? Na sprawdzianie/kartkówce/maturze/kolokwium/egzaminie/… chyba nie zadaje się pytania typu: “to jak mogę rozwiązać to zadanie jeżeli nie znam promienia okręgu?”
Choć - ciekawostka i offtop - ostatnio ktoś męczył mnie SMSami dotyczącymi jakże trudnego zadania (a właściwie podpunktu b) tego zadania) z radiometrii. W zadaniu była wskazówka, zgodnie z którą niewiadomą wielkość należało obliczyć przy upraszczającym założeniu, że liczby masowe obu izotopów kalifornu są równe i w dniu cechowania iloraz liczby jąder obu izotopów wynosił 79/15, a w chwili obecnej iloraz ten jest równy ilorazowi mas tych izotopów w źródle kalibracyjnym. Zadanie sprowadza się do proporcji typu 79/15 = x/y, gdzie x było znane z podpunktu a). O ile podpunkt a) sprowadzał się do podstawienia danych do wzoru z Wikipedii, podpunkt b) wymagał trochę myślenia (czy na podstawie danych z zadania mogę to zrobić inaczej?) oraz umiejętności czytania ze zrozumieniem (choć każdy miewa słabszy dzień 12231. Kolejka [AL_01_02]
). O ile rozumiem, że ktoś mógł się “zamotać” (pora była późna, a do tego końcówka wakacji) to jednej rzeczy nie rozumiem. Otóż poznałem tysiące teorii o beznadziejnych zadaniach, pracownikach dydaktycznych uczelni, braku pomocy ze strony pracowników uniwersytetu, wprowadzających w błąd treściach i wskazówkach, brakujących danych, niekompetentnych prowadzących dających zadania, których sami nie potrafią rozwiązać, tylko ktoś dał im odpowiedzi, … . Po uświadomieniu kolegi, że w zadaniu chodzi o coś typu 30/15 = 10/x (z drobnymi przekształceniami i obliczeniami pomocniczymi, o które mniejsza) dowiedziałem się, że zadanie i tak jest do d… a dowodzi tego fakt, że… udało mi się je rozwiązać. I po co pytać jak coś zrobić, albo męczyć się na jakimś SPOJu, skoro można uznać, że zadania są do d…, brakuje danych do ich rozwiązania i tylko ludzie niekompetentni zajmują się czymś tak beznadziejnym? 